I niedziela Adwentu – 01.12.2013

adwentNa początku mam pytanie: „Czy chciałbyś, aby Pan Jezus już przyszedł? Dziś! Teraz! Żeby zabrał Ciebie z tego świata!” Kto chciałby tego, niech podniesie rękę. Bo przecież modlimy się codziennie w modlitwie „Ojcze nasz”: przyjdź Królestwo Twoje i śpiewamy w pięknych, adwentowych pieśniach: przyjdź, Panie Jezu! Pierwsi chrześcijanie, kiedy ginęli jako męczennicy, na arenach ówczesnego świata, umierali ze śpiewem na ustach, bo wiedzieli, że za chwilę przyjdzie Pan, że spotkają Tego, który ich wyzwoli, da im prawdziwe życie. Oni tego oczekiwali, oni tego pragnęli. Można o tym przeczytać, m.in. w tej pięknej powieści H. Sienkiewicza, „Quo vadis”.

Podobne pytanie postawił kiedyś wychowawca młodego chłopca o imieniu Dominik. Z kolegami właśnie grał w piłkę. Zapytał wszystkich: „Co byście zrobili, gdyby za 15 minut przyszło wam umrzeć”? Padały różne odpowiedzi: „poszedłbym do spowiedzi”, „pojednałbym się z kolegą”, „zacząłbym się gorąco modlić”, a Dominik odpowiedział: „a ja grałbym dalej w piłkę”. Odpowiedź tego chłopca świadczyła o tym, że cały czas był gotowy na przyjście Jezusa, że czuwał i był gotowy, aby spotkać się z Chrystusem nawet podczas zabawy. Później ten chłopak został świętym, jest patronem młodzieży i ministrantów, jest nim św. Dominik Savio.

Zapytaj samego siebie, dlaczego nie chciałbyś jeszcze, aby Pan Jezus już przyszedł? Jeśli nie jesteś jeszcze na to gotowy, to może o czymś świadczy i warto się nad tym zastanowić. Może nie jesteś jeszcze pojednany z Bogiem, czy z drugim człowiekiem. Może czujesz, że chcesz jeszcze tu na ziemi uczynić więcej dobra, bo do tej pory to zaniedbywałeś. Może chcesz jeszcze przez cierpienie odpokutować za swoje grzechy…

    Nawiązuje do tego dzisiejsza kolekta mszalna: „Wszechmogący Boże, udziel swoim wiernym siły woli, aby pełniąc dobre uczynki, spieszyli na spotkanie z przychodzącym Chrystusem…” Mamy spieszyć na spotkanie z Chrystusem, to znaczy, że mamy tego z tęsknotą pragnąć i oczekiwać, ale… pełniąc dobre uczynki, czyli będąc pełni miłości do Boga i człowieka. Wtedy z czystym i radosnym sercem będziemy potrafili pragnąć tego spotkania z Panem.

Dlatego, moi Drodzy, rozpoczynamy właśnie okres liturgiczny, który może nam pomóc w radosnym i utęsknionym oczekiwaniu na przyjście Pana. Oto mamy dziś I niedzielę Adwentu, pierwszy dzień oczekiwania na przyjście Chrystusa. Tematem dzisiejszych czytań mszalnych i w ogóle całego okresu Adwentu jest czuwanie. Co to właściwe znaczy czuwać? Co to znaczy oczekiwać na Pana? Co to znaczy być przygotowanym? Spróbujemy dotknąć tego zagadnienia.

Czuwa np. żołnierz i harcerz na warcie (kiedyś harcerze – nie wiem, jak teraz – mieli takie zawołanie: Czuwaj!), czuwa matka nad dzieckiem, które jest chore lub w jakiejś potrzebie, czuwają różne służby pogotowia medycznego, pożarniczego, itd. Widzimy więc, że znaczenie tego słowa nie jest nam obce, ale wręcz codziennie nas dotyka. Nasze czuwanie jednak dotyczy oczekiwania na przyjście Pana. Czuwać, to być stale gotowym, być do dyspozycji drugiego, natychmiast odpowiedzieć na czyjeś wezwanie. Czy jestem stale do dyspozycji Pana Jezusa? Czy jestem stale gotowy odpowiedzieć na Jego wezwanie, kiedy wzywa mnie do zachowywania Jego słów zawartych w Słowie Bożym, do przestrzegania przykazań?…

Moi drodzy, co roku powtarza się to samo, że w sklepach, marketach święta już się zaczęły. Ale właściwie nic na to raczej nie poradzimy; to jest prawo handlu, marketingu, komercji. Jednakże tylko od nas samych zależy, czy poddamy się tej komercjalizacji Świąt. I wcale mi nie chodzi o zakupy przedświąteczne, itp., bo ja sam lubię już wcześniej kupić prezenty, czy inne produkty potrzebne do przygotowania świąt, chociażby po to, aby później mieć więcej czasu, aby w spokoju przygotować się do Jezusowych Narodzin. Problem, moi drodzy, jest w tym, że my już nie potrafimy przeżywać Adwentu, nie potrafimy czekać, nie potrafimy właśnie czuwać, a co za tym idzie nie jesteśmy gotowi na przyjście Chrystusa.

Może wynika to z tego, że dziś prawie wszystko możemy mieć od razu i to wręcz na kliknięcie klawisza w komputerze, klawiatury smartfonu, czy przycisku na pilocie. Wszystko mamy niejako w zasięgu ręki, na życzenie i to od razu. Nie zawsze musi to być złe, ale niestety często nas to rozleniwia, przyzwyczaja do wygody, powoduje zmniejszanie wymagań względem siebie samych. I jeszcze jedną ważną rzecz w nas niszczy (to co wydaje się być istotne nie tylko w kontekście Adwentu) mianowicie niszczy w nas cierpliwość. Dziś człowiek jest nie-cierpliwy, nie potrafi czekać, nie potrafi cierpieć, nie potrafi sobie czegoś odmówić, nie jest wytrwały.

Chciałbym przywołać tutaj pewien motyw z kultowej już filmowej sagi  „Gwiezdnych Wojen” (myślę, że większość z nas oglądała ten film, przynajmniej mężczyźni). W I części była taka scena, kiedy pewien mistrz Rycerzy Jedi, czyli strażników pokoju w Galaktyce, którzy znali sztuki walki mieczem świetlnym, który nazywał się Qui-Gon, walczył z pewnym napastnikiem, który go nagle zaatakował (był to uczeń Lorda Sithów).
Kiedy jakoś udało mu się obronić i uciec od niebezpieczeństwa, wsiadł pospiesznie do swego statku kosmicznego. Tam od razu przypadli do niego jego towarzysze, pytając, czy wszystko z nim w porządku. Był wśród nich mały chłopiec, o imieniu Anakin Skywalker, kandydat na Rycerza Jedi. On od razu, rozgorączkowany jeszcze całą tą nagłą i niebezpieczną sytuacją, w którym znalazł się jego mistrz Qui-Gon, zapytał pośpiesznie: „Co teraz zrobimy, mistrzu?”. Zdyszany jeszcze mistrz, uspokajając oddech , popatrzył na niego przez chwilę i odpowiedział spokojnym już i pogodnym głosem: „Będziemy cierpliwi”.

Później ten mały chłopiec, który uczył się na Rycerza Jedi, ciągle sprawiał kłopoty swoim przyjaciołom, bo właśnie był ciągle porywczy i niecierpliwy, nieopanowany, niepokorny, a to go w końcu zaprowadziło na złą ścieżkę ciemnej strony mocy.

Pewnie to tylko film, baśń, ale i w niektórych dobrych filmach można znaleźć takie małe perełki pewnych ważnych, życiowych spraw, które mogą nam dać dużo do myślenia i pomóc nam zmienić coś w naszym życiu.

Jak więc uczyć się czuwania, do którego nas wzywa dzisiaj Jezus w Ewangelii i cierpliwości, która ma nam pomóc w tym czuwaniu? Właściwie nie będzie to żadne odkrycie: po prostu przez tradycyjną rzecz podczas Adwentu, jakim są postanowienia. Choć z drugiej strony wcale nie wydaje się to ani oczywiste, ani proste; bo wielu już o tym zapomniało, wielu już tego nie czyni. Tymczasem jest to, wbrew pozorom, bardzo ważne, bo uczy nas cierpliwości, opanowania, pokory, wzmacnia w nas naszą słabą wolę. I nie musimy wcale wymyślać specjalnych postanowień; wystarczy, że zastanowisz się, czego najbardziej teraz potrzebujesz, jeżeli chodzi o twoją dojrzałość ludzką, chrześcijańską, zdrowie duchowe, psychiczne, fizyczne …

Może ktoś powinien sobie postanowić, że będzie mniej złośliwy i niecierpliwy, ktoś inny, że więcej czasu poświęci dla rodziny, inny, że nie skupi się wyłącznie na zakupach i przedświątecznym zabieganiu, ale na duchowym przygotowaniu, ktoś inny może rozpocznie jakieś kroki w kierunku pojednania z tym, z którym jest skłócony, jeszcze ktoś może w ramach postanowienia powinien podjąć dietę dla swojego zdrowia… Paleta postanowień jest duża i szeroka, warto więc dobrze się zastanowić i wybrać to, co będzie dla mnie najbardziej potrzebne – można też w tym poradzić się kogoś bliskiego: żony, męża, ojca, matki, kolegi, przyjaciółki, kapłana…

Możemy też o tym przeczytać w dzisiejszym drugi czytaniu, w którym św. Paweł pisze w swoim liście: Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła! Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom. (Rz 13,13-14)

Moi drodzy, potraktujmy czas Adwentu na poważnie i nie traćmy (może po raz kolejny) tego cennego czasu przygotowania się do spotkania z Panem. Ćwiczmy się w cierpliwości, uczmy się czekania, no i przede wszystkim przygotujmy nasze serca przez spowiedź, pojednanie z Bogiem i z ludźmi. Nie lękajmy się zaprosić Jezusa do naszych serc, do naszego życia, do naszych rodzin, obowiązków, pracy…

Niech słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii zmotywują nas do usilnej pracy nad sobą. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.

ks. Daniel Mokwa CPPS

Bookmark the permalink.

Comments are closed.